wczoraj, ku mojemu zaskoczeniu, kupiłam bardzo ładny talerzyk w pewnym dobrze znanym wszystkim dyskoncie. nie spodziewałam się tam znaleźć ceramiki, która ucieszy oczy, a tymczasem wyszłam bogatsza o ładny drobiazg, starając się nie szaleć i nie kupować więcej – miseczki też kusiły. (i co z tego, że nie robię sushi?).
lubię takie niespodzianki, gdy w nieoczekiwanym miejscu i czasie zdarzają się małe przyjemności.
[o tym co u mnie na co dzień, co cieszy moje oczy znajdziesz na moim instagramie – zapraszam!]
wczoraj przyszła też książka o pieczeniu chleba, która ma mnie zbliżyć do celu jakim jest własnoręcznie zrobiony i upieczony chleb. próby już kiedyś były, ale bez rewelacji. i o ile pieczenie ciast, muffinek, tart i tym podobnych nie przysparza mi większych problemów i bardzo to lubię (ale spokojnie, bloga o wypiekach nie będzie, są dużo większe specjalistki w tej mierze), o tyle przed chlebem czuję respekt.
trzeba się z chlebem zmierzyć. taki plan.
a skoro o jedzeniu mowa, to może to dobra okazja, by zaprezentować pięknie nakryte stoły – propozycję od Broste Copenhagen.
to na czym jemy, jak wygląda stół, naczynia sztućce czy dodatki, ma niebagatelne znaczenie, choć często o tym zapominamy. dlatego warto sobie o tym przypomnieć, nie tylko od święta.
Broste Copenhagen to duńska marka, którą miałam przyjemność poznać z bliska i od tego czasu śledzę ich kolejne kolekcje. najnowszy katalog przynosi zdjęcia estetycznie nakrytych stołów, a wyobraźnia podpowiada dania, jakie mogą tam się pojawić. i nie trzeba wiele by było pięknie.
fot. brostecopenhagen.com_Line Thit Klein