blue velvet sofa. ogromna, półokrągła, welwetowa sofa dominuje i rządzi w tym paryskim salonie.
ale nie tylko sofa jest warta uwagi, a kolejne wnętrza zaskakują.

 

blue_studio ko 1

 

VIII dzielnica, Paryż. pied-à-terre czyli mieszkanko, w którym raczej się przemieszkuje od czasu do czasu niż mieszka na stałe. bowiem jeśli ktoś pracuje w sektorze finansowym czy też modowym w Paryżu, może sobie na takowe pozwolić, krążąc pomiędzy Hongkongiem a Nowym Jorkiem, gdzie mieszka się na stałe (no, powiedzmy).

i przyznać trzeba, że przestrzeń ta wygląda nieco bardziej jak hotel niż dom, w którym ktoś zamieszkuje, ale może uznajmy to za prezentację projektu. a za projekt wnętrza odpowiada studio KO, które, co ciekawe, zwykle stroniło od użycia mocnych, zdecydowanych barw. coś jednak musiało przekonać właścicieli w ich sposobie projektowania, które zobaczyli w jednym z magazynów wnętrzarskich, ponieważ do właśnie do nich zwrócili się z prośbą o urządzenie ich paryskiego lokum.

blisko 170 metrów kwadratowych w XIX-wiecznej kamienicy. sam salon do ponad 55 metrów.
pytając o inspirację dla tworzenia wystroju wnętrza, projektanci dostali w odpowiedzi zdjęcie fotela autorstwa Marka Braziera-Jonesa. i to wystarczyło. zatem mieszkanie ma być współczesne, piękne i nieco szalone.

w salonie, do którego wciąż powracam nie bez przyczyny – to dla mnie najciekawsze miejsce tego domu, króluje sofa. towarzyszą jej oryginalne fotele z lat 50. XX wieku projektu Jorge Zalszupina, brazylijskiego projektanta. pręgowany motyw na dywanie wraz z gigantycznymi liśćmi zdobiącymi gzyms kominka wprowadzają tu nieco egzotyczny klimat. całość uzupełniają oryginalne sufity z ozdobną sztukaterią, złocista rama lustra i dwie nowoczesne lampy po bokach kominka.

 

blue_studio ko 2

 

blue_studio ko 3

 

blue_studio ko 4

 

a dalej tylko ciekawiej. w sypialni zachwyca witrażowe okno. za łóżkiem – oryginalna komoda.
w niedużej i rzadko używanej kuchni, uwagę zwraca oświetlenie. tu światło odbijają złociste elementy wyposażenia.

 

blue_studio ko 5

 

blue_studio ko 6

 

pokój gościnny odurza nieomal intensywnym błękitem.

i choć zaczynając pisanie i wymyślając tytuł sądziłam początkowo, że miejsca tego nic nie łączy z filmem Davida Lyncha o takim właśnie tytule „Blue Velvet”. jednak patrząc na to ostanie zdjęcie już nie mam takiej pewności. poczucie dziwności, pewna odrealnienie pozwalają mi jednak uznać, że oba te zjawiska – wnętrze i film – mają jednak coś wspólnego.

 

blue_studio ko 7

fot. nytimes.com_François Halard