przeglądam ostatnio raporty kolorystyczne, trendy przewidywane (lub dyktowane – kto to wie?) i choć zewsząd płynie informacja: więcej koloru, soczystego, czystego koloru to ja wciąż chętnie pozostaję przy moich ulubionych szaro-białych zestawach, z lekką sympatią skłaniając się ku beżom, a czasem z dużą przyjemnością zerkając w stronę delikatnych pasteli. taka moja natura.

i taki jest też dom jaki niedawno przypadkiem znalazłam: delikatny i pastelowy. i tak sobie myślę, że kiedy pewnego ponurego jesiennego dnia dane byłoby nam wejść do takiego mieszkania to od razu człowiekowi zrobi się lżej i optymistyczniej spojrzy na świat (ach, ten mój idealizm, no co poradzę).

jest róż, błękit i dużo bieli oraz roślin. jest lekko.

 

 

 

 

 

jesteśmy w Ringsted, w centrum wyspy Zelandii. to dom Janni Holst, pełnoetatowej dentystki i artystki z pasji. Janni maluje odkąd ukończyła 16 lat. i to sporo tłumaczy. harmonia wnętrza jej domu po części wywodzi się z jej obrazów, z umiejętności łączenia barw.

wraz z nią, w tym starym domu (z 1929 roku), mieszka jej mąż i dzieci. para wspólnie prowadzi sklep Nordic-in.dk. do ich dyspozycji jest 170 metrów kwadratowych, więc jak się zdaje, każdy ma swój wygodny kąt.
ulubionym miejscem Janni jest… kuchnia z jej cudną lodówką Smeg, której miętowy kolor po prostu ją uszczęśliwia i nieważne czy jest aktualnie w modzie czy nie.

 

 

 

 

 

 

 

fot. boligmagasinet.dk