tak, tym chyba jest właściciel tego miejsca – kolekcjonerem kości.
ale spokojnie, to kości zwierząt. jest ich tu 10.000 i stanowią osobliwą i ekstrawagancką dekorację… restauracji.
nazywa się ona Hueso, co w języku hiszpańskim znaczy kość właśnie.
pomysł na wystrój wnętrza dość ryzykowny, wyjątkowo nietypowy i niekonwencjonalny. przynajmniej dla Europejczyków, bo już Meksykanie chyba nie mają aż takiego problemu – jeśli weźmiemy pod uwagę kulturowe spojrzenie i stosunek do śmierci, przemijania (vide święto zmarłych w Meksyku).
a miejsce to znajdziemy właśnie w Meksyku, w mieście Guadalajara.
za projekt odpowiedzialny jest Ignacio Cadena, a od strony kulinarnej Alfonso Cadena, jego brat.
na ponad 70 metrach kwadratowych dominuje biel i odcienie kości słoniowej.
dekorację stanowią czaszki, kości w całości lub ich fragmenty, szkice anatomiczne oraz białe utensylia kuchenne: łyżki, nabierki, widelce, noże, miski. wnętrze ocieplają drewniane krzesła i stoły.
ten osobliwy wystrój zainspirowała ponoć teoria Darwina.
kości stanowią swego rodzaju drugą skórę tego miejsca.
całość przywodzi na myśl swoistą instalację artystyczną i trzeba przyznać jest dość śmiałym posunięciem jeśli chodzi o miejsce, które ma karmić zmysły, szczególnie zmysł smaku. wizyta w tym miejscu nabiera nowych znaczeń, stając się wyzwaniem i sensualną przygodą dla tych, którzy odważą się zaryzykować.
zewnętrze nie zapowiada atrakcji w środku, jednak zwraca uwagę pięknymi, graficznymi płytkami.
fot. Jaime Navarro [via: yatzer.com]