dobrych przykładów nigdy nie jest za wiele.
a gdy znajdzie się przykład doskonały, to trzeba koniecznie go zaprezentować.
takim przykładem są stylizacje z kopenhaskiego studia Brunner Studio.
fot. sofiebrunner.com
dlaczego tym razem nie wnętrza, a wyłącznie stylizacje? po co pokazuję tylko harmonijnie ułożone przedmioty?
powody są dwa.
jeśli nie umiesz – patrz i naśladuj. próbuj. naucz się.
pierwszy: chciałabym, żebyśmy razem uczyli się stylizacji. poprzez dobre przykłady.
(i własne próby, ale o tym za chwilę).
to, co zwykle oglądam w relacjach z targów, wydarzeń, wystaw, a często też w materiałach prasowych czy prezentacjach, stylizacją nie jest. wbrew intencjom wykonawców niestety. jest ułożeniem przedmiotów obok siebie. najlepiej żeby było dużo i różnorodnie. efekt jest taki, że wzrok szuka punktu zaczepienia, próbuje wyłowić to co najważniejsze, jakąś myśl, zastanawiamy się o co tu w ogóle chodzi. przedmiotom brak przestrzeni, nie daje się im szansy zaistnieć.
i błąd ten dotyczy zarówno blogerek, próbujących swoich sił jako stylistki, jak i widoczne bywa w aranżacjach wystaw, które z założenia powinni robić ludzie, którzy wiedzą w czym rzecz, często spotykane jest też w… magazynach wnętrzarskich, pismach o designie, lifestyle’u oraz na blogach czyli w naszych własnych wnętrzach. (przykładów nie podam, ale jestem pewna, że nie raz spotkaliście się z sytuacją o której mówię).
stylizacja – dobra rzecz!
co ciekawe, prezentując różne mieszkania na blogu, często słyszę: ale tak to nikt nie mieszka! wystylizowali to do zdjęć i tyle. jak ma się dzieci, koty, psy… w takim klimacie, w takich warunkach, jak się nie ma możliwości, pieniędzy… to tak się nie da! w tonie głosu pobrzmiewa wyraźna irytacja, gniew, pretensja, a czasem żal. tak jakby stylizacja była czymś niecodziennym, na specjalną okazję, a ładne mieszkanie misją niemożliwą. otóż to nieprawda! zajrzyj na niektóre blogi wnętrzarskie, na których dziewczyny pokazują własne cztery kąty: można ładnie, harmonijnie mieszkać na co dzień. to wymaga dobrego przemyślenia przestrzeni, jej organizacji, kilku sprytnych schowków i nie ukrywajmy, pewnej dyscypliny, porządku – przynajmniej na początku. mieszkać ładnie to nie grzech! i ty też tak możesz!
drugi powód prezentacji tylko i wyłącznie stylizacji jest taki, że myślę sobie, że giniemy w przedmiotach.
nasze wnętrza są przeładowane, mamy za dużo i wszystko wydaje się nam równie ważne, ładne, warte pokazania. bywamy sentymentalni, bywamy zbieraczami. koniec z tym!
nie da się? nieprawda, da się. spróbujesz?
mam propozycję. na początek: znajdź duży karton, najlepiej biały. teraz rozejrzyj się po swoim domu. wybierz sobie jedno miejsce, półkę, regał. wyczyść ją do zera. ma być pusta. totalnie. gotowe? a teraz wybierz jedną rzecz, jedną, z jakiegoś powodu ważną dla ciebie. może to być ulubiona fotografia, wazon z jesiennymi liśćmi, ładna filiżanka. znajdź dla niej miejsce w tym pustym miejscu. przesuń w prawo, w lewo. i już. zostaw. gotowe. po jakimś czasie dodaj drugą rzecz, a potem kolejną. nie przekraczaj 5 elementów na raz.
i co najważniejsze: baw się dobrze!
resztę przedmiotów schowaj do pudła. zaglądaj tam raz na jakiś czas – zdziwisz się ile skarbów tam znajdziesz. a jeśli czegoś nie chcesz – wydaj, oddaj, podaruj w prezencie.
moje próby? zajrzyj na mój instagram.
to wszystko oczywiście moja subiektywna opinia i można się z nią nie zgadzać.
ale sami powiedzcie: czy te zdjęcia was nie przekonują?
lekcje minimalizmu i stylizacji czas zacząć.