był sobie stary dom. w Persbo, w Szwecji.
pośród łąk i lasów był idealną letnią przystanią przez wiele lat. nie miał zbyt wielu udogodnień, ponieważ nie były one konieczne ówczesnym właścicielom. dopiero Carina Olander zabrała się za solidne porządki, po to by móc mieszkać tu latem wraz z rodziną.
porządki zabrały jej niemal dwa lata, ale nie chciała się spieszyć, nie było potrzeby. stary dom wymagał czasu, uwagi i szacunku. powoli, acz systematycznie i konsekwentnie realizowała swój plan stworzenia miejsca, które przypomina jej najszczęśliwsze chwile dzieciństwa. zapach ogrodu, śpiew ptaków, bliskość lasu, codzienny kontakt z naturą.
dość spartańskie, by nie rzecz prymitywne warunki nie przeszkadzały jej. zimna woda, brak kanalizacji, a w zamian życie jak dwieście lat temu. to uczy pokory, liczenia na własne siły i spryt. spokojnie spędzali tu weekendy i wakacje, a naprawy i remonty odbywały się jesienią i zimą. życie toczyło się swoim torem. w międzyczasie przyszedł na świat jej syn, plany renowacji uległy zmianie, remont łazienki wydawał się nie mieć końca.
udało się. dom stał się w pełni funkcjonalnym i wygodnym letnim siedliskiem, a zarazem zachował swój urok starego domu. tchnie spokojem i wakacyjną idyllą. dniami, które zaczynają się wschodem słońca, a wypełnione są przyjemnościami i powolnością. jest czas na wszystko: na spacery, leżenie na hamaku, czytanie, wsłuchiwanie się w odgłosy pobliskiego lasu, wieczorne długie rozmowy przy świecach i winie.
Carina była mechanikiem lotniczym, ale po 25 latach pracy, w związku z kryzysem, w 2013 roku zdecydowała się w pełni poświęcić swojej pasji i została fotografem-freelancerem. kocha piękne wnętrza. współpracuje z wieloma różnymi magazynami, a swoją pracą i pasją dzieli się na blogu Made in Persbo. warto zajrzeć, zostaniecie tam na dłużej.
fot. lantliv.com_Carina Olander