„Język rzeczy” Deyana Sudjica.
Gdyby nie podtytuł to być może nie zainteresowałaby mnie ta książka.
Ale na okładce czytam: „Dizajn i luksus, moda i sztuka. W jaki sposób przedmioty nas uwodzą?” i już wiem, że chcę czytać, chcę poznać odpowiedź. Przeczytałam zatem i oto kilka moich spostrzeżeń.
Przyznam, że zwykle mam pewien dystans do książek na temat designu, zwłaszcza w ujęciu teoretycznym. Obawiam się niezrozumiałego, naukowego języka, narracji, która będzie prowadzona w sposób hermetyczny i mało dostępny dla zwykłego czytelnika. Choć szanuję takie podejście, rozumiem potrzebę prac naukowych to nie lubię jak w sposób skomplikowany opowiada się o rzeczach prostych. Ale na szczęście to nie ten przypadek.
„Język rzeczy” nie jest hermetyczny, czyta się znakomicie. Czytając miałam pod ręką ołówek i zakreślałam namiętnie i z przyjemnością co ciekawsze zdania. I mówiąc szczerze, ta recenzja mogłaby się składać z samych cytatów, bo kto wie czy one właśnie najbardziej nie zachęciłyby do sięgnięcia po tę książkę. A sięgnąć i przeczytać warto.
„Język rzeczy” to napisany w sposób przystępny esej, opowieść o rzeczach. O designie, luksusie, modzie i sztuce. O ich odbiorcach. O współczesnym świecie i zmianach jakie zaszły nie tylko w projektowaniu, ale i w myśleniu o dizajnie.
Rozdziałów jest pięć. Jeden ciekawszy od drugiego, choć przyznaję, że nie wszystkie mnie porwały. Najciekawsze dla mnie osobiście były trzy pierwsze.
Pierwszy rozdział zajmuje się… językiem. Bo okazuje się, że dizajn jest językiem, przynajmniej tak twierdzi autor. „Dizajn natomiast stał się językiem, dzięki któremu można te przedmioty kształtować i dostosowywać przekaz, jaki z sobą niosą”.
Deyan Sudjic pokrótce opowiada o tym języku, a także o tym skąd się wziął zawód projektanta i jak się zmieniał. Pojawiają się nazwiska Williama Morrisa, Raymonda Loewy’ego, Philippe Starcka, Dietera Rahmsa i ich podejście do zawodu, tematu projektowania. W tym rozdziale spotkamy kilka różnych określeń tego czym jest projektowanie, dizajn.
„ (…) projektowanie to służba publiczna”, ale jest też dizajnerskie celebryctwo. A na przeciwległym biegunie: „dizajn to poszukiwanie jakiegoś rodzaju wewnętrznej prawdy i znaczenia”, ale też „tworzenie przedmiotów, które są przyjemne w dotyku i użytkowaniu”.
„Dizajn we wszystkich swoich przejawach jest jak DNA społeczeństwa przemysłowego albo postprzemysłowego, jeśli w takim dziś żyjemy. To kod, który powinniśmy zgłębiać, jeśli chcemy mieć szansę zrozumienia współczesnego świata. Dizajn jest wytworem naszego systemu gospodarczego. Nosi na sobie piętno technologii, z którą musimy sobie radzić. To rodzaj języka i odzwierciedlenie emocjonalnych i kulturowych wartości”.
„Dizajn może się także stać środkiem tworzenia poczucia tożsamości – obywatelskiej, zbiorowej czy osobistej”.
„ (…) dobry dizajn to przyjemność sama w sobie”.
„ (…) [dizajn] to klucz do rozumienia tworzonego przez człowieka świata”.
Już tych kilka cytatów zachęca do dalszej lektury. A dalej jest tylko ciekawiej. Ale żebyście nie mieli błędnego poczucia, że rozdział pierwszy jest poszukiwaniem definicji. Nie, mowa w nim też o projektowaniu sztućców, o tym co ze sobą niosą kroje pisma, a co mówią modele aut.
W rozdziale drugim autor skupia uwagę na archetypach dizajnu. Nie wiedziałam, że jest coś takiego. A tu proszę. Lampa Angelpoise, Mini, rower Moultona, lampa Tizio, butelka wina, banknot, telefon, broń, książka i zabawki. „Nie tylko wygląd decyduje o tym, czy przedmiot stanie się archetypem. Bezdyskusyjny archetyp musi mieć formę, która jasno komunikuje funkcję danego przedmiotu i czynności, jakie musi wykonać użytkownik, żeby ów przedmiot użyć jak należy”. Po przeczytaniu tego rozdziału zaczynamy uważniej przyglądać się przedmiotom które nas otaczają, szukamy opowieści, które ze sobą niosą. „Dzięki archetypom projekty przedmiotów mogą zyskać nieco psychologicznej i emocjonalnej więzi”.
Trzeci rozdział jest o luksusie. Czym był kiedyś luksus, a czym jest dzisiaj? Kto i dlaczego dążył do luksusu? Jakie przedmioty były i są uznawane za luksusowe? Obok wiecznego pióra czy zegarka pojawia się opowieść o meblach Chippendale’a i jego firmie, o biurku Freuda, Warsztatach Wiedeńskich.
A jak wygląda współczesny luksus? Czym jest? Czy jeśli wymienimy unikatowość, prostotę, geometrię, niedopowiedzenie i opakowanie oznacza to, że znaleźliśmy jego elementy składowe? Odpowiedzi szukać należy w tym właśnie rozdziale.
Czwarty rozdział jest o modzie, o jej związkach z kinem i sztuką. O tym jak się modę prezentuje, zarówno na wybiegu jak i wnętrzach. A także o tym co moda, ubiór bądź jego elementy komunikują. Rozdział piąty mówi o sztuce. Czy dizajn jest sztuką czy też nie? O użyteczności i jej braku. O słynnych krzesłach, o falsyfikatach i o tym jak zarabiać i na dizajnie i na sztuce.
Książka „Język rzeczy” to przyjemność czytania. Choć nie dostaniemy gotowej odpowiedzi na zadane w podtytule pytanie dlaczego przedmioty nas uwodzą, to z pewnością ta książka podrzuci nam kilka podpowiedzi. Co więcej, obdarzy nas opowieściami, które prowokują ciekawość, chęć poszukiwań, dociekania dlaczego i jak przedmioty powstają, kto je tworzy, dlaczego jedne chcemy koniecznie posiadać a innych nie obdarzymy nawet przelotnym spojrzeniem.
fot. piece_of_glass / Agata Ziółkiewicz
Warto też zwrócić uwagę na to jak wygląda sama książka. Ona też jest projektem, w dodatku przez wydawcę, wydawnictwo Karakter, starannie przemyślanym. I opisanym. Format, projekt, wybór fontu, typografia, okładka, kolor, cena – wszystkie te elementy mają swoje uzasadnienie, o czym jesteśmy poinformowani.
Pytania „czytać – nie czytać?” w kontekście tej książki zadawać nie warto.
Czytać. Szukać. Dociekać. Poznać język rzeczy.
I like design na facebooku – zapraszam.
Wydawnictwu Karakter bardzo dziękuję za książkę.