przyznaję, spodobałyby mi się luksusy. zresztą, komu nie?
i choć na co dzień zdecydowanie najbliżej mi do skandynawskiej prostoty, to lubię się przyglądać rozmaitym domom. zajrzeliśmy do Stanów, to teraz czas na Nową Zelandię.
tak, tam można by uciec na zawsze. piękne krajobrazy, przyjazny klimat, mili ludzie…
trzeba poważnie rozważyć tę opcję.
a zanim podejmiemy decyzję, by milej się marzyło i snuło plany, odwiedzimy pewien dom.
a właściwie stodołę. przynajmniej z nazwy. Barn House położony malowniczo nad brzegiem morza zachwyca z zewnątrz, a i wewnątrz jest całkiem przyjemnie.
z zewnątrz to ciemnoszary budynek z dużymi białymi oknami. (choć w zasadzie posiadłość mieści trzy budynki: właściwy, dla gości oraz domek kąpielowy na końcu basenu). z okien i tarasu rozpościera się widok na zielone połacie trawy i niewielki oliwny gaj oraz błękit oceanu i turkusową wodę basenu. wygodne wiklinowe fotele, leżaki i miękkie pufy zapraszają do odpoczynku.
we wnętrzach wykorzystano naturalne materiały takie jak drewno i kamień, wybrano stonowaną, subtelną kolorystykę bieli i piaskowego beżu. jedna duża otwarta przestrzeń łączy w sobie kuchnię, jadalnię i pokój dzienny. przenikają się one swobodnie.
Barn House to projekt nowozelandzkiego studia Sumich Chaplin Architects.
fot. Jeremy Toth_sumichchaplin.com, via: desiretoinspire.net