te wnętrza czekały na dzień taki jak dziś. na blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku.
można się z tą teorią zgadzać albo i nie (przecież wszystko zależy od nas), ale dla mnie to dobra okazja, by zaprezentować dom, którego normalnie chyba bym nie pokazała. dlaczego? ponieważ patrząc na te zdjęcia naprawdę można się poważnie zasmucić (ja załapuję doła niemal od razu). i cóż z tego, że aranżacja interesująca, estetycznie fascynująca? całość jednak działa przygnębiająco.
bezbrzeżny smutek, nostalgia i ogromna tęsknota za latem, życiem, śmiechem.
dekadenckie klimaty. trochę jak z bardzo dawnych czasów…
stare tapety, stare podłogi, stare meble.
taka trochę szwedzka ruina.
i tak ma być. choć widać wiele estetycznych zabiegów, by oswoić te wnętrza, to dla mnie wciąż wołają one o remont, świeżą farbę, nowe życie i nic na to nie poradzę. pomysł właścicielki początkowo był podobny – chciała przemalować wszystko na biało. a jednak zmieniła zdanie, ponieważ po pewnym czasie, w tym co zastała, ujrzała prawdziwe piękno. i choć kilka koniecznych napraw musiała zrobić, to ściany, podłogi pozostały bez większych zmian.
trzeba przyznać, że jest bardzo fotogenicznie.
to właściwie niemal gotowy plan filmowy dla filmu rozgrywającego się w czasach wojny albo tuż po.
to wakacyjny dom szwedzkiej reżyser i dziennikarki Christiny Höglund.
znajduje się w Skanii. został zbudowany w 1925 roku.
to 400 metrów kwadratowych. a więc to nie leśna kabinka, domek przy plaży, ale ogromna przestrzeń.
dom, który tylko rozświetlony promieniami słońca jest pełen życia.
fot. Jonas Inger Ballenstedt_klikk.no